Dzisiaj słów kilka o mojej walce ze
spierzchniętymi ustami. Przyznam, że specjalnie nie miałam nigdy większych
problemów „ustnych”. Za to w poprzednich kilku tygodniach niestety nadrobiłam
te zaległości.
Przez niekorzystną dla ust pogodę, osłabienie,
zmęczenie i brak witamin nabawiłam się ogromnych problemów z ustami. Mimo
używania (nieregularnego niestety) pomadek ochronnych ich stan był
katastrofalny. Usta były nie tylko suche, ale wręcz popękane i obolałe. Nie
mogłam dobrze ich otworzyć, bo kąciki mnie piekły i pękały jeszcze bardziej.
Dotychczasowa pomadka Bebe nie pomagała w
ogóle, więc musiałam poszukać lepszych sposobów, by uratować moje usta przed
całkowitą zagładą ;-)
Na ratunek przyszły mi przede wszystkim:
- maść ochronna z wit. A
Używałam jej non stop w dużych ilościach i po
nałożeniu od razu odczuwałam ulgę
- nowe pomadki ochronne Alverde
Najpierw używałam mandarynkowej, potem
dołączyła nagietkowa
- Vita-miner
Brak witamin, zwłaszcza z grupy B na pewno
mocno przyczynił się do pogorszenia stanu moich ust, więc pognałam do apteki i
kupiłam sprawdzony już u mnie suplement diety
Po kilku dniach „programu naprawczego” z
użyciem powyższych produktów moje usta czują się już znacznie lepiej. Nie
łuszczą się, nie pieką, nie szczypią. Nie przerywam kuracji i stosuję ją cały
czas, by usta nie wróciły znowu do swojego opłakanego stanu. Jednak już teraz
mogę Wam polecić te produkty, jeśli macie taki problem jak ja.
Wiem, że dobrymi opiniami cieszy się balsam
Tisane, ale ja nie zdążyłam go kupić, bo zaczęłam zauważać dobre efekty przy użyciu
tego, co miałam. Carmex mnie kompletnie nie przekonał, zużyłam kiedyś kilka
opakowań, ale nie urzekł mnie i nie kupię ponownie.
Wkrótce przygotuję dla Was posta z recenzją
pomadek Alverde, które używam namiętnie i mogę się już na ich temat wypowiedzieć.
Tymczasem życzę miłego dnia i zapraszam do
obserwowania!
yzma