31.7.14

Płyn micelarny Creme Bar Visage Parfait

Płyn micelarny Creme Bar Visage Parfait
Po udanej przygodzie z kremem biomembranowym Creme Bar (więcej TU) postanowiłam spróbować również płynu micelarnego Creme Bar Visage Parfait.
Płyny micelarne goszczą u mnie zawsze i nie wyobrażam sobie wykonywania demakijażu bez nich. Mimo, że zawsze potem używam żelu lub czarnego mydła to na wstępie w ruch idzie micel.


Płyn micelarny Creme Bar Visage Parfait ma za zadanie oprócz łagodnego i dogłębnego oczyszczenia skóry także nawilżać oraz regulować pracę gruczołów łojowych i zmniejszać widoczność porów ( po więcej szczegółów zapraszam TU).
Butelka oprócz ładnego designu jest też bardzo funkcjonalna i praktyczna, nie trzeba bawić się specjalnie z jej otwieraniem i zamykaniem, wystarczy ją nacisnąć lekko i płyn wydostaje się na wacik.
Zapach kosmetyku jest delikatny, ale wyczuwalny i bardzo mi się podoba.


Co do działania płynu nie mam żadnych zastrzeżeń, bo dobrze radzi sobie ze zmyciem makijażu, cała czynność trwa chwilę i nie wymaga powtórek. Wieczorem lubię jeszcze umyć twarz wodą z żelem, ale rano stosuję płyn przed nałożeniem kremu i faktycznie świetnie sprawdza się podczas obecnych upałów, bo skóra dłużej pozostaje świeża, nie błyszczy się tak mocno i zupełnie się nie przetłuszcza.

Podsumowując, czuję się usatysfakcjonowana i jestem zadowolona z płynu micelarnego Creme Bar, który znakomicie współpracuje z moją skórą i nie powoduje podrażnień.

- cena: 52,99 zł/ 200 ml




26.7.14

Ojej, to olej idealny! // Fitomed Olej ze słodkich migdałów

Ojej, to olej idealny! // Fitomed Olej ze słodkich migdałów
Od długiego już czasu poszukuję idealnej pielęgnacji moich włosów, co idzie mi raczej średnio. Ostatnio jednak znalazłam mojego ulubieńca w postaci oleju ze słodkich migdałów od Fitomed.
Marzą mi się gładkie, nawilżone i lejące włosy, a tymczasem na głowie mam suchy puch, którego szczerze nie cierpię. Oleje, które dotychczas stosowałam nie sprawdziły się u mnie kompletnie, powodując jeszcze większą suchość i szorstkość mojej czupryny.
Przyznam jednak, że olej ze słodkich migdałów robi u mnie świetną robotę. Zostawiam go na włosach kilka godzin i po umyciu w końcu mogę się cieszyć nawilżonymi, gładkimi i dociążonymi włosami.


Olej znajduje się w 150 ml buteleczce z dość wygodnym i bezproblemowym otworem. Na szczęście ma płynną konsystencję i nie musimy się bawić w jego rozgrzewanie. Zapach jest typowo olejowy, ja nie czuję w nim żadnych migdałów. Konsystencja nie jest tak ciężka jak w przypadku np. oleju Sesa czy Vatika, co dla mnie jest ogromnym plusem, również podczas zmywania go z włosów.

Wypróbowałam go również na skórki wokół paznokci i świetnie sobie poradził z ich natłuszczeniem na długi czas. Poza tym od czasu do czasu dodaję kilka kropel do balsamu do ciała i cieszę się dłuższym uczuciem gładkiej i miękkiej skóry. Wydajność kosmetyku jak na tak multifunkcyjny produkt jest rewelacyjna i zużycie go do końca z pewnością potrwa sporo czasu.



- cena: 17 zł


16.7.14

W końcu urlop!

W końcu urlop!
W końcu nadszedł i mój czas urlopu, więc spakowałam walizki i jutro z samego rana wyruszam na lotnisko. 


W tym roku wypoczywać będę w Tunezji, więc postawiłam głównie na kosmetyki ochronne z wysokimi filtrami, poza tym będę sumiennie zużywać górę próbek, która zalega mi w szufladach. Spakowałam już kosmetyczki, więc nie będę pokazywać wszystkiego po kolei, ale tak to mniej więcej wygląda:


Żegnam się z Wami i wracam za tydzień!


14.7.14

Kolejny bebikowy ulubieniec // Lioele Dollish Vita BB Cream

Kolejny bebikowy ulubieniec // Lioele Dollish Vita BB Cream
Jak już wiecie darzę azjatyckie kremy bb miłością dozgonną i przetestowałam sporo z nich. Dzisiaj czas przedstawić wam mojego obecnego ulubieńca, czyli Lioele Dollish w wersji Green.


Krem jak zwykle przyleciał do mnie prosto z Korei, płaciłam za niego ok. 40 zł (wysyłka oczywiście darmowa).
Opakowanie proste i higieniczne, dość „słodkawe”. Pompka działa idealnie i nie wypluwa zbyt wiele kremu. A sam krem to takie dziwadło o zielonym kolorze, które pod wpływem aplikacji i rozcierania wydobywa pigment. Odcień jest bardzo przyjemny i niezbyt ciemny, jak dla mnie idealny na obecną porę.
Zapach jest niestety dość chemiczny, a konsystencja lekka i nietłusta.


Krem bezproblemowo nakłada się zarówno palcami, jak i pędzlem, nie zostawia smug i dobrze stapia się z cerą, choć zauważyłam, że chyba lepszy efekt uzyskujemy rozprowadzając go dłońmi, kiedy pod wpływem ciepła pigment wydobywa się szybciej. Efektu maski nie zauważyłam, ale krycie jest wybitne.



Po przypudrowaniu bebik utrzymuje się u mnie calutki dzień aż do zmycia makijażu, nie ściera się tak łatwo i nie powoduje przetłuszczania większego niż zwykle.
Po zmyciu makijażu cera jest dostatecznie nawilżona i rozjaśniona, krem mnie absolutnie nigdy nie zapchał.

małe porównanie testowanych przeze mnie kremów bb

To już kolejny mój ulubieniec w tej kategorii. Azjaci mocno trafiają w moje potrzeby, bo jeszcze żaden ich krem bb nie okazał się u mnie bublem…

- dostępność: Ebay, drogerie internetowe

- cena: ok. 40 zł/Ebay, drogerie internetowe 65-75 zł


Jeśli mam się koniecznie trzymać z daleka od jakiegoś kremu bb to piszcie!


9.7.14

Maseczka to czy peeling? // Maseczka-peeling K+K Fitomed

Maseczka to czy peeling? // Maseczka-peeling K+K Fitomed
Ostatnio rzadko pojawiałam się na blogu ze względu na nawał obowiązków, ale na szczęście najgorsze już chyba za mną. Zdałam na piątkę egzamin dyplomowy na studiach podyplomowych, jeszcze tydzień pomęczę się w pracy i w końcu udam się na upragniony urlop :-) Ale do rzeczy!

Marka Fitomed jak dotąd mnie nie zawiodła, dlatego zdecydowałam się wypróbować kolejny ich kosmetyk, tym razem padło na zachwalaną maseczkę-peeling K+K.


Kosmetyk ma bardzo wygodny, plastikowy słoiczek zabezpieczony wieczkiem. Pojemność jak w standardowym kremie: 50 ml. Sama maseczka ma dość rzadką konsystencję i kremowo-białawe zabarwienie. Zdecydowanie wyczuwam w niej dość ostrą woń kwasu mlekowego.


Producent obiecuje działanie przeciwzmarszczkowe, rozjaśniające i złuszczające, dzięki zawartości korundu i kwasu mlekowego.
Maseczkę nakładam na twarz i po upływie ok.2 minut zaczynam delikatnie masować. Korund świetnie peelinguje twarz, a jego drobne kryształki mają ogromną moc zdzierania.


Osobiście nie odczuwam żadnego dyskomfortu podczas używania maseczki, a po jej zmyciu skóra faktycznie pozostaje rozjaśniona, gładka i czyściutka. Po takim peelingu kolejne produkty znacznie lepiej się wchłaniają.
Moim zdaniem to jeden z najlepiej oczyszczających kosmetyków, jakich do tej pory używałam.




- cena: 27 zł


5.7.14

Kajal Pierre Rene

Kajal Pierre Rene
Dotychczas nie miałam do czynienia z kajalem, a już tym bardziej tym oryginalnym, arabskim, więc kiedy w ręce wpadła mi nowość Pierre Rene ucieszyłam się i od razu przystąpiłam do testów.


Na wstępie dodam jeszcze, że jestem ogromną miłośniczką kredek do oczu i nie przepadam za eyelinerami. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: Mam bardzo mocno opadającą i pomarszczoną powiekę, na której ciężko narysować porządną kreskę eyelinerem w płynie, czy żelu. Kredki z kolei sprawdzają się idealnie do zagęszczenia rzęs i uzyskania przydymionego efektu, jaki uwielbiam na co dzień.
Do tej pory ceniłam sobie kredkę żelową Avon Super Shock, ale jej sporym minusem było osypywanie podczas rozcierania.


Teraz śmiało mogę stwierdzić, że znalazłam kredkę idealną. Kajal ma intensywny czarny kolor, jest bardzo miękki i z łatwością rysuje się nim po powiece (robię to bokiem kredki żeby utrzymała swój kształt). Rozcieranie nie stanowi najmniejszego problemu i co najważniejsze podczas tego etapu nie osypuje się ani odrobinę.


Kreska nie odbija mi się w załamaniu, nie blaknie i wytrzymuje u mnie cały dzień. Praca z nią jest niezwykle łatwa i szybka, co rano bardzo sobie cenię.
Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku i przyznam, że nie liczyłam na taki dobry efekt.

- dostępność: drogerie osiedlowe, Drogerie Natura (wybrane), sklep internetowy Pierre Rene

- cena: 19,99 zł


1.7.14

Czerwcowe nowości

Czerwcowe nowości
Dzisiaj szybkie podsumowanie czerwcowych zakupów. Trochę nowości mi przybyło, więc bez zbędnego wstępu, oto co kupiłam:


- zaliczyłam pierwszą wizytę w Organique i do koszyka wrzuciłam:
  • Puder do kąpieli o zapachu magnolii
  • Peeling enzymatyczny z ziołami, którego się już pozbyłam (moja historia TU)
  • Mydło czarne Savon Noir
  • Glinkę Ghassoul




- po raz pierwszy skusiłam się też na zakupy w Pat&Rub, okazja była kusząca, bo promocja sięgała 50%, do koszyka wrzuciłam:
  • Maskę regenerującą do włosów
  • Masło hipoalergiczne



- skusiłam się również na cudeńka z YSL
  • Lakier do ust Vernis A Levres nr 6
  • Pomadkę Rouge Pur Couture nr 112



- w Rossmannie wzięłam krem BB do ciała od Lirene



- oczywiście nie omieszkałam złożyć wizytę w salonie MAC zwłaszcza, że mam już u nich stałą zniżkę 20% :-D. Kupiłam:
  • Paletę na 15 cieni
  • Pomadkę w odcieniu Plumful


- no i jeszcze skusiłam się na ShinyBoxy:
  • Pudełko czerwcowe
  • Pudełko na Dzień Matki





To by było na tyle. W lipcu będę się czaić na nowe pędzle :-)


Copyright © 2016 Nasze Poddasze , Blogger