9.8.22

Zwykła-niezwykła ścianka, czyli kolejna metamorfoza na poddaszu


Tymczasowość. Jak sama nazwa wskazuje to rozwiązanie chwilowe. 
Z naszą tymczasową ścianką oddzielającą schowek przy ściance kolankowej było zupełnie inaczej i ta "chwilowa opcja" trwała wiele długich lat. Jak widać "tymczasowość" ma różne oblicza!
W tym roku jednak na fali remontowych działań postanowiliśmy rozprawić się z ową ścianką i chyba całkiem nieźle nam to wyszło.

Zacznę od tego, że miejsce to jest dla nas ważne. Nie posiadając piwnic, a mieszkając na strychu powierzchnia do przechowywania wszelkich bardziej lub mniej potrzebnych gratów staje się mocno ograniczona. Dlatego też schowek na szpargały bezwględnie musiał pozostać w tym miejscu. Jednak drzwiczki prowadzące do tej naszej "Narni" strasznie mnie wkurzały, delikatnie rzecz ujmując. 

Postanowiłam, że dobrym rozwiązaniem na ich jak najlepsze ukrycie i wkomponowanie w ścianę będzie stworzenie lamperii. Jest to opcja budżetowa, stworzona własnymi rękami z materiałów dostępnych w każdym markecie budowlanym.



Czego użyliśmy?

- drewnianych listewek z Castoramy o wymiarach 12 x 69 x 2100 mm (ilość należy dostosować do wymiarów ściany, nam wystarczyło 5 szt),
- kleju montażowego (marka dowolna),
- szpachli do drewna,
- beżowej farby Good Home kolor Valdez.

Rzecz jest absolutnie prościutka do wykonania, a jej najtrudniejszą częścią są pomiary. Najlepiej rozrysować sobie ścianę i podzielić ją na równe odcinki w zależności od tego ile chcemy pionowych listewek. Potem już z górki!

Listewki przecięliśmy na odpowiedni wymiar, przykleiliśmy do ściany na kleju montażowym, zaszpachlowaliśmy ubytki, potem wyszlifowaliśmy na gładko i pomalowaliśmy na delikatny beż.







W zasadzie to cała "filozofia" i taki remoncik można ogarnąć w dwa popołudnia po pracy. U nas jednak zeszło jedno popołudnie więcej ze względu na kombinacje z drzwiczkami do naszej "Narni", ale tego nie będę opisywać, ponieważ sama nie wiem jak mężu to ostatecznie rozkminił. Efekt jest taki, że drzwiczki są nadal elementem ścianki, ale wtopiły się w resztę otoczenia. To lubię!


Potem machnęliśmy jeszcze przeciwległą ściankę w podobny sposób, na szczęście już bez przyprawiających o ból głowy drzwiczek. Tutaj z kolei pracy było więcej ze względu na cegłę. Ale uwaga! Nie została ona skuta i wyrzucona, Boże broń! Po prostu przykryliśmy ją płytą g-k, drewniany stelaż mężu przytwierdził do fugi, tak aby nie wiercić w cegle. W ten sposób jeśli wpadnę kiedyś na kolejny szalony pomysł i będę chciała wrócić do cegły to wystarczy "zdjąć" lamperię i uzupełnić ubytki w fudze. A znając siebie taki pomysł może się kiedyś zrodzić, więc zapobiegawczo cegła została. Tak czy siak teraz nasze oko cieszy spokojna, delikatna lamperia, która mocno rozjaśniła nasz salon i pasuje doskonale do naszych starych dusz ;)




Copyright © 2016 Nasze Poddasze , Blogger