12.7.13

O woskach Yankee Candle...

Jak wiecie od długiego czasu panuje moda na świece i woski Yankee Candle. Bardzo długo opierałam się zakupom, ale w kwietniu postanowiłam wypróbować w końcu tych słynnych tart do kominków zapachowych. Na świece nigdy się nie zdecyduję, bo cena jest zaporowa i wolę takie kwoty przeznaczać na zakup kosmetyków.


Woski były dostępne w sklepie internetowym za ok. 6 zł, więc kupiłam kilka:

- A Child`s Wish, który daje przepiękny słodko-świeży zapach wiosennej łąki z mojego dzieciństwa... faktycznie coś w tym jest:)


- Fluffy Towels, czyli zwyczajny zapach świeżego prania


- Bahama Breeze- zapach słodko-cytrusowy, wakacyjny i bardzo pozytywny


- Pink Lady Slipper- elegancki zapach kwiatu orchidei, lekko pudrowy


- Lilac Blossoms, który tak samo pięknie pachnie jak świeżo zerwane bzy...

 Po kilku dniach miałam w rękach paczkę z tymi pachnidłami. Po pierwszym zachwycie emocje opadły i stwierdziłam, że myślałam, że woski będą nieco większe.
Postanowiłam odpakować jeden z nich i wypróbować jak to wszystko działa.

Opakowanie stanowi w tym przypadku zwykła folia, którą trzeba delikatnie otworzyć, bo wosk lubi się kruszyć. Moim zdaniem to duża wada, bo skruszyła ma się dość spora ilość już podczas ściągania folii, potem podczas przełamywania wosku również pozbyłam się sporej jego ilości.




Wosk szybko rozpuszcza się w zapalonym kominku i daje śliczny i dość intensywny zapach. Na stronie internernetowej sprzedawcy przeczytałam, że cały wosk daje zapach przez ok. 8 godz. Moim zdaniem to przesadzony czas. Ćwiartka wosku ładnie i intensywnie pachnie przez ok. 1 godzinę, potem olejki zapachowe się ulatniają i w kominku zostaje zwykły, bezzapachowy wosk.
Ta było u mnie z każdym zapachem i przyznaję, że czuję się bardzo rozczarowana.



Zastygnięty wosk można z łatwością usunąć z kominka po włożeniu go na kilka minut do lodówki.



Wszystkie zapachy, na które skusiłam się podczas zakupów podobały mi się od razu po stopieniu wosku, kiedy były mocne i intensywne.
Wybrane przeze mnie nuty zapachowe bardzo mi odpowiadały i wniosły w mój dom wiosenną świeżość nawet w pochmurne i zimne kwietniowe dni.

Reasumując Yankee Candle są fajnym, ale dla mnie zbędnym raczej gadżetem. Nie wiem jakich cudów oczekiwałam przy zakupie wosków, ale generalnie przyznaję, że niczym mnie nie zachwyciły. Zostało mi jeszcze kilka kawałeczków, które leżą sobie teraz grzecznie na dnie szuflady i bezczynnie czekają na to, aż przypomnę sobie o zapaleniu kominka.



Jeśli spotkam gdzieś stacjonarnie jakieś woski to być może jeszcze je kupię, ale na pewno nie zamówię ich więcej w sieci, gdzie dodatkowo muszę płacić za przesyłkę.


Dla mnie to mocno przereklamowane produkty i zdecydowanie tańszą i wygodniejszą opcją dla mnie są zwykłe świece zapachowe. A jakie jest Wasze zdanie?




Copyright © 2016 Nasze Poddasze , Blogger