23.9.15

MAC Sweet Heat // In Extra Dimension Eyeshadow

MAC Sweet Heat // In Extra Dimension Eyeshadow
Cieni po powiek używam codziennie. Kiedyś bardziej szalałam z kolorami, dzisiaj jestem w tym względzie „nudna”. W zasadzie użytkuję tylko beże, brązy i szarości, których posiadam sporą i rzekłabym wystarczającą ilość, ale jako, że lubię nowości to skusiłam się na piękny cień MAC z linii In Extra Dimension w kolorze Sweet Heat.


Cień prezentuje się bardzo zachęcająco, już samo tłoczenie i estetyczne wykonanie zachęcały mnie do spróbowania. Stwierdziłam, że ten właśnie kolor sprawdzi się u mnie na co dzień i miałam rację.
Sweet Heat to ciepły, brzoskwiniowo-różowo-brązowy kolor, który fajnie współgra z moją jasną karnacją.


Formuła kosmetyku jest bardzo ciekawa, jakby kremowo-pudrowa. Cień łatwo się blenduje, ma dobrą pigmentację i w ogóle się nie osypuje. Trwałość na bazie UD oceniam bardzo wysoko.


Przyznam, że nie przypuszczałam, że tak bardzo się z nim polubię. Używam go prawie codziennie- solo lub łącząc go z Naked Lunch, All That Glitters lub Satin Taupe. Świetnie też współpracuje z kremowym Bare Study.


Polowałam na cień z tej serii ponad rok i absolutnie nie żałuję zakupu. Serdecznie polecam wam spróbować!

- cena: 92 zł

- dostępność: MAC, Douglas

19.9.15

Denko lipiec-sierpień

Denko lipiec-sierpień
Uff, w końcu udało mi się ogarnąć śmieci uzbierane w lipcu oraz sierpniu. O dziwo trochę się tego zebrało, więc od razu przechodzę do podsumowania.

- PIELĘGNACJA CIAŁA:


- Biochemia Urody Żel Hialuronowy- dodawałam go do różnych samorobionych maseczek (zwłaszcza glinek), a także używałam go do włosów. Zachwytów raczej nie było, raczej nie kupię ponownie.
- Pat&Rub Hipoalergiczne masło do ciała- formuła i działanie bardzo mi się spodobały, zapach moim zdaniem taki sobie. Skóra po tym kosmetyku była naprawdę gładka i miękka. Może kiedyś kupię ponownie.
- Yves Rocher Anti Age Global- krem, który fajnie sprawdzał mi się wiosną, latem używałam go tylko na noc, bo w ciepłe dni okazał się dla mnie zbyt ciężki.
- E-naturalne Masło z awokado- raczej nie dla mnie takie kosmetyki. Zużyłam do stóp i nie kupię ponownie.
- Lirene Body Arabica- zużyłam resztkę tego balsamu brązującego z ogromną przyjemnością mimo, że nie przepadam za zapachem kawy w kosmetykach. Tutaj jednak przymknęłam oko na zapach ze względu na działanie kosmetyku.
- Clarins Daily Energizer- mój letni ulubieniec. Więcej przeczytacie TU
- Yves Rocher Żel pod prysznic o zapachu konwalii- jeden z lepszych tej marki, zapach nie był chemiczny, kosmetyk mnie nie wysuszył. Pewnie kupię ponownie.
- Biolaven Żel do mycia twarzy- o tym kosmetyku muszę napisać osobną notkę, bo jest tego zdecydowanie warty. Żel całkiem nieźle sobie radził z porannym oczyszczaniem twarzy i nie wysuszał.
- Isana Olejek pod prysznic Melon&Gruszka- nie przepadam za żelami tej marki, ale ten był obłędny ze względu na swój zapach! Na lato idealnie sprawdzał się podczas chłodnych pryszniców...
- Organique Peeling solny- bardzo przypadły mi do gustu tego typu kosmetyki, a ten całkiem fajnie się spisywał, więc na pewno kupię ponownie.
- Garnier Płyn Micelarny- o ile różowa wersja tego micela całkiem przypadła mi do gustu, o tyle ten zielony moim zdaniem jest słaby. Wysuszał moją cerę, a z makijażem oczu radził sobie dość przeciętnie. Nie kupię ponownie.


- PIELĘGNACJA WŁOSÓW:


- Pilomax Odżywka bez spłukiwania do włosów ciemnych- nie zużyłam jej do końca, bo mimo pięknego zapachu przesuszała moje włosy. Nie polecam.
- Isana Maska z olejem arganowym- nie przypuszczałam, że tak tani kosmetyk może dobrze działać na moje włosy! Maska sprawiła, że włosy były miękkie i nawilżone. Muszę kupić ponownie :-)
- Yves Rocher Anti-Age szampon- kosmetyk dobrze oczyszczał włosy, nie wysuszał zbytnio i ładnie pachniał. Więcej nie oczekuję od szamponu.

- KOLORÓWKA i inne...:


- Marc Jacobs Beauty Genius Gel- podkład bardzo przypadł mi do gustu- RECENZJA. Pewnie jeszcze kiedyś kupię kolejną buteleczkę.
- Technic High Lights- to rozświetlacz, którego bardzo lubiłam używać kilka lat temu, potem o nim zapomniałam i podczas ostatnich porządków napatoczył się, więc wyrzucam go, bo pewnie zdążył się przeterminować.
- Yves Rocher Volume Vertige- przeciętny tusz, którego na pewno nie kupię ponownie. Recenzja TU
- Lumene Baza pod cienie- bardzo przyzwoita i nieziemsko wydajna baza. Więcej przeczytacie TU
- Dior Iconic Overcurl- jeden z lepszych tuszy, jakie używałam. Rzęsy pięknie wydłużone, podkręcone i elastyczne. Cudo!
- Inglot Duraline, Manhattan Soft Mat Lipcream, Essence Stay Matt Lipcream, Essence pomadka koralowa, Kobo Fashion Colour - przyznam, że już nie pamiętam kiedy je kupiłam, więc żegnam się bez sentymentów z tymi starociami...
- Yves Rocher Un Matin au Jardin- woda toaletowa pięknie pachniała bzem, bez sztuczności i chemicznych aromatów. Niestety była strasznie niewydajna.

14.9.15

Clarins Daily Energizer

Clarins Daily Energizer
Marka Clarins tegorocznej wiosny wkradła się do mojej pielęgnacji i przyznam, że zdobyła moje serce od samego początku.
Dzisiaj przestawię Wam mojego ostatniego ulubieńca, którego przed kilkoma dniami pożegnałam z wielkim żalem. Krem Energizujący Daily Energizer sprawdził się u mnie rewelacyjnie zwłaszcza podczas ostatnich upałów, kiedy moja skóra potrzebowała lekkiego, ale dobrze nawilżającego kremu.


Krem ma bardzo delikatną, jakby nieco żelową formułę i wspaniały, cytrusowy zapach, który faktycznie rano działał na mnie pobudzająco. Więcej TU



Krem dzięki zawartości wit c (którą w kosmetykach darzę ogromną miłością) sprawiał, że moja cera wyglądała bardzo promiennie, świeżo i zdrowo. Kosmetyk bardzo szybko się wchłaniał i nie pozostawiał tłustej warstwy, przez co mogłam od razu nakładać makijaż. Skóra nie wydzielała nadmiernie sebum pomimo niedawnych tropików jakie u nas panowały, makijaż na tym kremie wyglądał bardzo dobrze- nic się nie warzyło, nie było też suchych skórek. W trakcie używania kremu Clarins cera nie była zapchana, w tym czasie nie pojawiły się żadne niedoskonałości, a zaczerwienienia zostały rozjaśnione. Na okres wiosenno-letni to chyba dla mnie krem idealny!

- dostępność: m.in. Sephora, Douglas

- cena: 89 zł

10.9.15

Guerlain Meteorites- hit czy kit?

Guerlain Meteorites- hit czy kit?
Do tej recenzji zbieram się od ponad roku i przyznam, że ostatnio intensywnie testowałam i sprawdzałam poniższe produkty.
Chodzi o kultowe pudry marki Guerlain – Meteorites. Mam wersję w kulkach oraz prasowaną. Kosmetyk ten był swego czasu na najwyższym miejscu mojej listy zachcianek i udało mi się to marzenie spełnić w lipcu zeszłego roku, kiedy na strefie bezcłowej ukazał mi się ten cudowny puder w bardzo dobrej cenie.
Oczywiście nie zastanawiałam się długo nad zakupem i z zeszłorocznych wczasów przyjechały ze mną kuleczki w odcieniu 02 Clair. Wersję prasowaną w kolorze 03 Medium kupiłam z kolei w trakcie świątecznej wyprzedaży w Sephorze w grudniu ubiegłego roku.





Po zakupie kuleczek czułam się jakbym dotknęła nieba, moje życie stało się piękne, bo miałam w końcu swój najbardziej wymarzony i wyczekany kosmetyk. Wszak tyle zachwytów i wspaniałych opinii nie może się mylić. Opakowanie (w nowej wersji) jest cudowne i pięknie wygląda na toaletce. Zapach kosmetyku- słodki i fiołkowy, dla mnie wprost zniewalający i przypominający mi beztroskie czasy dzieciństwa, kiedy w ogródku mojej babci rosły pięknie pachnące fiołki…
 I tak rozpoczęłam używanie tego cuda i czekałam na cud… Miał być wręcz efekt photoshopa, wygładzenie rysów, promienna cera, dyskretne rozświetlenie a otrzymałam jedynie skórę pokrytą brokatem… No cóż, trzeba testować dalej w każdych warunkach i w różnych kombinacjach. I tak testuję do dziś, od ponad roku. Niestety do tej pory nie odkryłam fenomenu kulek. Nie widzę żadnego efektu po nałożeniu tego pudru (oprócz gigantycznych drobin brokatu rzecz jasna). Nie o taki efekt rozświetlenia cery mi chodziło…
Dodam jeszcze, że po wyjęciu białych, brokatowych kulek z opakowania mogę miziać się tym pudrem wiecznie, a potem przeglądać się w lustrze z każdej strony i nie widzę NIC.





Puder prasowany często miewa jeszcze lepsze opinie niż kulki, więc skusiłam się i na niego. Tym razem wzięłam inny odcień, aby sprawdzić czy zerowy efekt kulek na mojej cerze nie jest czasem spowodowany ich kolorem.
Puderniczka również piękna, sam puder prezentuje się niezwykle ciekawie, no i ten zapach… Ale działanie- cóż, tu już na szczęście brokatu nie uświadczę, ale tych cudownych i wychwalanych efektów po nałożeniu także brak.


Jedyne więc co w mojej subiektywnej opinii zachwyca w tych kosmetykach to ich uroczy i elegancki design oraz piękny zapach, którym mogłabym się sztachać całymi dniami ;-) Tak więc zużywam te kosmetyki pomalutku (a wydajne są wybitnie) i jeśli nie stanie się cud, i nie dostrzegę ich fenomenu to nie kupię ponownie, oj nie.

- cena: 239-249 zł

- dostępność: Douglas, Sephora

7.9.15

Nudziakowa ulubienica- YSL Rouge Pur Couture

Nudziakowa ulubienica- YSL Rouge Pur Couture
Do pomadek mam słabość i o ile przez długi czas kupowałam raczej te o mocnych i wyrazistych kolorach, tak w tym roku na moich ustach królują delikatesy. Do moich ulubieńców w tej kwestii należy pomadka Chanel Rouge Coco Shine (RECENZJA), ale teraz również dołączyła do niej szminka Yves Saint Laurent Rouge Pur Couture w kolorze Rose Bergamasque.



To pomadka, którą kupiłam jeszcze zimą, ale przyznam, że zginęła w czeluściach moich pozostałych szminek i za jej regularne używanie wzięłam się dopiero niedawno.



Pomadka ma delikatny, beżowy kolor z lekką domieszką różu, jest bardzo kremowa i dobrze napigmentowana. Rozprowadza się jak masełko i zupełnie nie wysusza ust, a wręcz przeciwnie- utrzymuje je w bardzo dobrej kondycji.
Z racji swojej formuły nie pozostaje na ustach przez długi czas, bo dość szybko się zjada, ale taki już urok kremowych pomadek.



Jedyne, co mi przeszkadza w tym kosmetyku to jego zapach (charakterystyczny dla szminek YSL) oraz opakowanie, które pomimo długiego leżakowania w szufladzie pościerało się i wygląda raczej nieestetycznie.
Poza tym nie mam zarzutów do tej pomadki i używam jej obecnie prawie codziennie.

- cena: 145 zł

- dostępność: Sephora

2.9.15

Shopping time!

Shopping time!
Początek nowego miesiąca jak zawsze oznacza post z zakupami. W tym momencie oświadczam, że wracam do żywych! Po kilku miesiącach poczułam w końcu, że potrzebuję zakupów kosmetycznych. Obecnie moja szafa jest na końcowym etapie zmian i potrzeba mi już dosłownie kilku rzeczy, więc przerzucam się pomału na zakupy kosmetyków ;-)

Na początek tymiankowy żel do mycia twarzy z Sylveco oraz promocyjne zakupy z Sephory: odżywka wygładzająca Bumble&Bumble, fluid do prostowania włosów Osmo, żel do mycia twarzy Clinique, puder matujący Marc Jacobs Beauty oraz baza Smashbox Primer Water. W Douglasie skusiłam się na błyszczyk Clarins.




W sierpniu postanowiłam spróbować też hybrydy, więc kupiłam potrzebne rzeczy (lampę już miałam). Zdecydowałam się na tani i szeroko chwalony Semilac.



Pod koniec miesiąca wpadłam do Rossmanna, skąd przytargałam serum z 30% wit. c Dermo Future, Super Power Mezo Serum Bielendy, szampon Babydream i bibułki matujące Theatric.


Oczywiście nie obyło się bez ciuchowych zakupów, ale już mija mi ten szał, kupię jeszcze tylko dosłownie parę niezbędnych rzeczy i będę w pełni usatysfakcjonowana.
Przygotowania do jesieni i zimy trwają u mnie w pełni, dlatego w TkMaxxie skusiłam się na skórzane kozaki, w Bershce kupiłam czarne spodnie, a w Stradivariusie chustę i granatowy trencz.
Oczywiście nie odpuściłam sobie też zakupów w sklepie Promod, gdzie kupiłam klasyczny, casualowy zestaw na jesień- materiałowe spodnie, bluzkę z koronką i burgundowy kardigan, do tego dokupiłam też luźną koszulę. W mojej szafie brakowało też czarnych botków na płaskiej podeszwie, więc udałam się po nie do CCC, gdzie kupiłam je z 20% zniżką.




Taki był mój zakupowy sierpień. Wrzesień szykuje się pod znakiem zmian w mieszkaniu, ale pewnie zdążę kupić coś co będę mogła tutaj pokazać.




Copyright © 2016 Nasze Poddasze , Blogger