27.9.22

Mała-wielka różnica, czyli jak drobne zmiany potrafią odmienić charakter wnętrza

Mała-wielka różnica, czyli jak drobne zmiany potrafią odmienić charakter wnętrza


Dodatki i detale niejednokrotnie potrafią zupełnie odmienić pomieszczenie. Potrzebując zmian warto na początku przyjrzeć się właśnie dodatkom, ozdobom i bibelotom, bo to często ich wymiana powoduje, że czujemy: TO JEST TO!

Moja wiecznie poszukująca dusza zapragnęła ostatnio stworzyć coś zupełnie własnego i w te coraz dłuższe wieczory postanowiłam popracować kreatywnie. To mnie uspokaja i relaksuje. Sięgnęłam więc po płótno malarskie, gładź szpachlową i odrobinę farb. W zupełnie przypadkowy i spontaniczny sposób stworzyłam sobie własnej roboty "obrazy", które zamieszkały na ścianie wokół telewizora.

Sam telewizor również został nieco odmieniony i teraz może wyglądać jak obraz. Mąż zmontował drewnianą ramkę na wymiar naszego urządzenia, co faktycznie daje efekt obrazu po włączeniu jakiegoś zdjęcia lub filmu. Bardzo polecam takie kreatywne metody na małe-duże zmiany bardzo niewielkim kosztem.

Wisienką na torcie stało się jednak przepiękne, nieregularne lustro. To ten właśnie detal na tle dość minimalistycznej galerii ściennej najmocniej przyciąga uwagę. Lustro oczywiście pochodzi od znanej mi już marki Giera Design. Ta polska firma projektuje i produkuje lustra o absolutnie najwyższej jakości, z dbałością o każdy szczegół.

Wybrałam lustro Plama no.1, czyli model o organicznym kształcie, wpisujący się w obecne trendy. Mimo, iż mój salon nie jest typowo minimalistyczny to zdecydowałam się na taki modernistyczny kształt i celowo połączyłam je z rustykalnymi, nieco sielskimi elementami. Uwielbiam takie nieoczywiste połączenia i uważam, że warto w ten sposób przełamywać nudę we wnętrzu.

Tafla lustra jest idealnie przejrzysta! Z takim rozwiązaniem jeszcze się nie spotkałam i byłam zaskoczona, że tak idealnie odwzorowuje kolory bez zielonkawego zabarwienia. Jest to tzw. lustro Opti White, czyli czyli czysta, biała tafla z jaśniutką krawędzią. Krawędzie są oczywiście dobrze wyszlifowane i wypolerowane. Jest to lustro bez dodatkowej ramy, co zdecydowanie nadaje mu lekkości.

Powiesiliśmy je tradycyjnie, na wieszakach, ale jako, że jest to produkt wykonywany specjalnie na Wasze zamówienie to można wybrać opcję bez wieszaków i wówczas lustro zamontować na kleju. U nas zdobi pięknie salon, ale można je wykorzystać w każdym pomieszczeniu, a nawet w łazience, ponieważ jest zabezpieczone przed korozyjnym działaniem wilgoci. 


Marka Giera Design posiada w swojej ofercie wiele modeli luster o nieregularnym kształcie i nie tylko. Również wybór wymiarów jest bardzo szeroki, wobec czego każdy znajdzie tam lustro idealnie dopasowane do swoich potrzeb. 

Tutaj link do mojego modelu lustra: https://www.gieradesign.pl/pl/p/Lustro-Plama-no.1-o-organicznym-ksztalcie-/269 

Jak widać nie potrzeba dużych remontów, spektakularnych i pracochłonnych prac, aby uzyskać całkowicie nowy, odmieniony klimat wnętrza. Mówią, że diabeł tkwi w szczegółach. To prawda!


Wpis powstał we współpracy komercyjnej z marką Giera Design.




13.9.22

SALONOWE NOWOŚCI WŁASNEJ ROBOTY

SALONOWE NOWOŚCI WŁASNEJ ROBOTY

Minimalizm nigdy nie był moją bajką. Z resztą chyba nadal nie jest, jednak z zafascynowaniem i szczerym zdziwieniem stwierdzam, że coraz częściej mój wzrok przyciągają miejsca, kadry i obrazki stonowane w swojej prostocie. 


Niedawno zaczęłam na nowo organizować swoją przestrzeń życiową i w związku z tym ubyło w moim otoczeniu sporo rzeczy. Ten fakt oczywiście nie dotyczy mojej szafy. W tym przypadku nie odczuwam (jeszcze) potrzeby redukcji ilości rzeczy. 

Minimalistyczna stała się między innymi galeria ścienna w moim salonie i o tym w dzisiejszym poście.



Galeria ścienna istnieje u mnie już od bardzo długiego czasu. Początkowo obejmowała wyłącznie czarno-białe elementy, potem stała się bardziej spersonalizowana przez nasze zdjęcia, a jeszcze później wypełniła się ciepłymi kadrami w stylu boho i retro. Jednak te często pstrokate zdjęcia przestały mi się podobać. Ba, nawet zaczęły mnie trochę drażnić. Wobec tego podczas tapetowania wpadł mi do głowy pomysł aby tapetę położyć również na ścianie z TV. Dumałam nad tym, wahałam się i kombinowałam czy kolejna ściana z tapetą to nie będzie za dużo. Dlatego też nad moją głową zaświeciła żaróweczka pomysłowości i postanowiłam upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Teraz mam i galerię, i tapetę w jednym!

Po ostatniej metamorfozie ściany we współpracy ze sklepem Tapetujemy.pl zostało mi trochę kawałków tapety Boras Tapeter Graceful Stories Nocturne 7269, więc wykorzystałam je do stworzenia zupełnie nowej galerii wokół TV. Sprawa jest banalnie prosta- wystarczy przyciąć tapetę na wymiar naszych ramek i po prostu je tam umieścić. Voila! 

Jest to fantastyczny sposób na stworzenie spójnego obrazu, który koresponduje z resztą ścian.


Oprócz galerii powstała również nowa szafka RTV. Tutaj swoimi umiejętnościami popisał się mąż, który wg mojego wymarzonego projektu stworzył piękny, drewniany mebel. Zastanawiałam się czy wszystkie te czynności dokumentować, aby później przedstawić je tutaj jako instrukcja krok po kroku. Jednak stwierdziłam, że chciałabym ten autorski projekt schować dla siebie i w ten sposób zachęcić do własnego kreatywnego działania :)


Tutaj link do mojego modelu tapety: https://tapetujemy.pl/p/1596/60322/tapeta-boras-tapeter-graceful-stories-7269-nocturne-graceful-stories-boras-tapeter-tapety-dekoracyjne.html

Link do sklepu: https://tapetujemy.pl

Zerknij także na pozostałe piękne wzory tapet marki Boras Tapeter: https://tapetujemy.pl/tapety-dekoracyjne/boras-tapeter

Post powstał we współpracy komercyjnej z marką Tapetujemy.pl 

15.8.22

Dalie- królowe schyłku lata

Dalie- królowe schyłku lata

Nareszcie pierwszy wpis ogrodowy! 

Długo dumałam nad postem inauguracyjnym- zeszła mi cała wiosna i prawie całe lato. O zgrozo! Ale udało się i zapraszam Was na artykuł o moich daliach.


Dalie- cudowne kwiaty późnego lata i wczesnej jesieni. Najmocniej cieszą moje oczy w sierpniu i wrześniu, kiedy zasypują mój niewielki ogród kolorami. Początkowo wpis miał być o tulipanach, potem myślałam o różach, ale doszłam do wniosku, że jednak dalie zajmują w moim sercu specjalne miejsce i to im należy się pierwszeństwo.

Moja miłość do tych kwiatów nie obyła się jednak bez łez i rozczarowań. To nie był typowy strzał amora, przyprawiający o mocniejsze bicie serca i motyle w brzuchu. To było powolne poznawanie się, czasem foch, a czasem zachwyt i duma.




Pierwszą dalię kupiłam w sklepie ogrodniczym- była to taka dalia "no name", nie mam pojęcia w jakiej odmianie, ale miała ładne fioletowo-różowe kwiaty i tym mnie skusiła. Niestety po sezonie, kiedy dalie zetną pierwsze przymrozki należy je wykopać z ziemi i przechowywać w miejscu, w którym temperatura nie spada poniżej zera. I tutaj zaczęły się moje perypetie. Pierwsza karpa została umieszczona w kartonie i zasypana perlitem, a następnie całą zimę mieszkała sobie w garażu. Wiosną przeżyłam szok, bo okazało się, że bidulka zgniła i spleśniała... Także prekursorka przeżyła u mnie tylko jeden sezon. Nie zrażałam się i zamówiłam kolejne karpy- tym razem Vassio Maggos, White, Moonlight Time, Twilight Time i jeszcze kilka, których odmian nie pamiętam. W sezonie kwitły rewelacyjnie, ale kiedy przyszedł czas na ich wykopanie to zaczęłam ze stresu rwać sobie włosy, bo bałam się powtórki z mało śmiesznej rozrywki. Wzięłam się w garść i ochoczo wykopałam wszystkie karpy, a potem umieściłam je w kartonach z niewielką tylko ilością ziemi (po prostu nie otrzepywałam z niej karp jakoś dokładnie). Kartony schowałam na zimę do naszego pomieszczenia gospodarczego szumnie (i błędnie) nazywanego piwniczką. Wiosną okazało się, że karpy są lekko pomarszczone, ale ich ogólna kondycja była obiecująca. Ta misja zakończyła się sukcesem i dalie po przyspieszeniu pięknie zaczęły rosnąć. Także tyle o przechowywaniu.

Czy warto przyspieszać dalie?

Jeśli się ma ku temu warunki to jak najbardziej, bo wtedy zakwitną szybciej. Przyspieszanie dalii polega na ich szybszym wybudzeniu z zimowego snu, czyli na posadzeniu ich w donicy z ziemią, wystawieniu na promienie słoneczne i podlewaniu. Wtedy dalia zaczyna wypuszczać malutkie listki, z których potem rozwinie się łodyga, a na niej kwiaty. Cały problem polega na tym aby utrzymywać w miarę równą temperaturę, najlepiej ok 15-20 stopni. Absolutnie nie można wsadzać dalii do ogródka kiedy istnieje jeszcze ryzyko przymrozków- wtedy ich zgon jest gwarantowany. Początkowo więc trzymam je w donicach w domu, a z czasem przenoszę do szklarni. Niestety na noc znowu muszę je przetransportować do domu i tak w kółko. Tego procesu szczerze nie lubię. Jednak warto pamiętać, że nie jest on konieczny i można trzymać dalie w kartonach aż do połowy maja, a potem wkopać je bezpośrednio do ogrodu. Ale i tutaj nie może być zbyt słodko i kolorowo, ponieważ ślimory potrafią w jeden wieczór wszamać wszystkie młode przyrosty naszych roślinek. One mają ekstra ucztę, a my często stratę całej rośliny. Dlatego też przyspieszam dalie w donicach i kiedy wkopuję je do ziemi są już całkiem spore- ślimory też chętnie przychodzą na szamkę, ale nie czynią wtedy tak wielkich szkód roślinie.


Moje odmiany dalii

Przyznam, że moje ulubione i w pełni trafione to dalie z cudownej holenderskiej farmy Fam Flower Farm. Stamtąd pochodzą moje ukochane odmiany.


Oto moje obecne królowe ogrodu


Dalia Pink Magic





Dalia Maya





Dalia Tyrell





Dalia Penhill Watermelon





Dalia Wizard Of Oz





Dalia Jowey Winnie





Dalia Jowey Paula





Dalia Nicholas





Dalia White





Dalia Lilac Time





Dalia Mats




Dalia Cafe Au Lait





Dalia Twilight Time





Dalia Mango Madness





Dalia Vassio Meggos









9.8.22

Zwykła-niezwykła ścianka, czyli kolejna metamorfoza na poddaszu

Zwykła-niezwykła ścianka, czyli kolejna metamorfoza na poddaszu


Tymczasowość. Jak sama nazwa wskazuje to rozwiązanie chwilowe. 
Z naszą tymczasową ścianką oddzielającą schowek przy ściance kolankowej było zupełnie inaczej i ta "chwilowa opcja" trwała wiele długich lat. Jak widać "tymczasowość" ma różne oblicza!
W tym roku jednak na fali remontowych działań postanowiliśmy rozprawić się z ową ścianką i chyba całkiem nieźle nam to wyszło.

Zacznę od tego, że miejsce to jest dla nas ważne. Nie posiadając piwnic, a mieszkając na strychu powierzchnia do przechowywania wszelkich bardziej lub mniej potrzebnych gratów staje się mocno ograniczona. Dlatego też schowek na szpargały bezwględnie musiał pozostać w tym miejscu. Jednak drzwiczki prowadzące do tej naszej "Narni" strasznie mnie wkurzały, delikatnie rzecz ujmując. 

Postanowiłam, że dobrym rozwiązaniem na ich jak najlepsze ukrycie i wkomponowanie w ścianę będzie stworzenie lamperii. Jest to opcja budżetowa, stworzona własnymi rękami z materiałów dostępnych w każdym markecie budowlanym.



Czego użyliśmy?

- drewnianych listewek z Castoramy o wymiarach 12 x 69 x 2100 mm (ilość należy dostosować do wymiarów ściany, nam wystarczyło 5 szt),
- kleju montażowego (marka dowolna),
- szpachli do drewna,
- beżowej farby Good Home kolor Valdez.

Rzecz jest absolutnie prościutka do wykonania, a jej najtrudniejszą częścią są pomiary. Najlepiej rozrysować sobie ścianę i podzielić ją na równe odcinki w zależności od tego ile chcemy pionowych listewek. Potem już z górki!

Listewki przecięliśmy na odpowiedni wymiar, przykleiliśmy do ściany na kleju montażowym, zaszpachlowaliśmy ubytki, potem wyszlifowaliśmy na gładko i pomalowaliśmy na delikatny beż.







W zasadzie to cała "filozofia" i taki remoncik można ogarnąć w dwa popołudnia po pracy. U nas jednak zeszło jedno popołudnie więcej ze względu na kombinacje z drzwiczkami do naszej "Narni", ale tego nie będę opisywać, ponieważ sama nie wiem jak mężu to ostatecznie rozkminił. Efekt jest taki, że drzwiczki są nadal elementem ścianki, ale wtopiły się w resztę otoczenia. To lubię!


Potem machnęliśmy jeszcze przeciwległą ściankę w podobny sposób, na szczęście już bez przyprawiających o ból głowy drzwiczek. Tutaj z kolei pracy było więcej ze względu na cegłę. Ale uwaga! Nie została ona skuta i wyrzucona, Boże broń! Po prostu przykryliśmy ją płytą g-k, drewniany stelaż mężu przytwierdził do fugi, tak aby nie wiercić w cegle. W ten sposób jeśli wpadnę kiedyś na kolejny szalony pomysł i będę chciała wrócić do cegły to wystarczy "zdjąć" lamperię i uzupełnić ubytki w fudze. A znając siebie taki pomysł może się kiedyś zrodzić, więc zapobiegawczo cegła została. Tak czy siak teraz nasze oko cieszy spokojna, delikatna lamperia, która mocno rozjaśniła nasz salon i pasuje doskonale do naszych starych dusz ;)




26.7.22

Gdy Ci smutno, gdy Ci źle... tapetę połóż se!

Gdy Ci smutno, gdy Ci źle... tapetę połóż se!


Wiosna i lato to u nas czas intensywnych zmian. Zwykle tak jest, że te pory roku motywują nas mocniej do zmian, remontów 
i ogólnego działania. 
Jesienią i zimą będziemy się byczyć przed Netflixem, ale póki co działamy! 


Tym razem chciałabym Wam przybliżyć sporą zmianę w salonie, w którym postanowiliśmy na jednej ze ścian położyć tapetę. Zmian jest jeszcze kilka, ale o tym napiszę kiedy indziej, ponieważ wymagają one osobnych treści. Wracając do tapety- po raz kolejny podjęłam współpracę ze sklepem Tapetujemy.pl, gdzie wybrałam tapetę Graceful Stories 7269 Nocturne marki Boras Tapeter

Poprzednią metamorfozę z tapetą w roli głównej zobaczycie w TYM artykule.



To dość popularny, roślinny wzór w stylu vintage, który z resztą jest dostępny w rozmaitych wersjach kolorystycznych. Ja do salonu wybrałam stonowany, beżowy odcień z delikatnymi złotymi zdobieniami. Tapety marki Boras Tapeter poznałam już wcześniej i niezmiennie jestem zachwycona ich jakością. Moją ogromną inspiracją są skandynawskie wnętrza, które namiętnie obserwuję na Instagramie.


Sam proces tapetowania to dla nas relaksik! Lubimy to robić, zwłaszcza mając do dyspozycji tak dobre jakościowo tapety na flizelinie. Mieszamy klej z wodą wg proporcji podanych na opakowaniu, smarujemy klejem ścianę i lecimy z tematem. Kiedy wspomnę sobie stare czasy, w których trzeba było skrupulatnie smarować klejem każdy pasek tapety papierowej zanim trafił na ścianę to aż się włos jeży... Aktualnie jest czyściutko, sprawnie i o wieeele szybciej, dlatego preferujemy flizelinowe tapety. W naszym przypadku byłoby jeszcze szybciej, gdyby nie precyzyjne docinki pod skosem czy wokół belek stropowych.

Generalnie tapetowanie to dość łatwy i mało skomplikowany proces, nie wymagający skomplikowanych narzędzi czy fachowych umiejętności. Wystarczą wiaderko, mieszadło, klej do tapet, rakla lub wałek, nożyk do tapet, tapeta oczywiście i chęci do pracy!



W tym wypadku dwa wieczory spokojnie wystarczyły nam do położenia tapety na gotowo. 
A salon po tej metamorfozie po prostu nas zachwycił. Bez ściemy. Mąż był raczej średnio przekonany do tapety na tej ścianie, jeszcze w wybranym przeze mnie wzorze, a jednak po akcji tapetowania sam stwierdził, że to był strzał w dziesiątkę.

Salon stał się przytulniejszy, bardziej nastrojowy i taki "nasz". 

W tym roku totalnie idę za głosem swojego serca i tworzę sobie nowy, wewnętrzny krajobraz, w którym jeszcze przyjemniej będzie mi się spędzało czas. Dobrze, że oboje świetnie się rozumiemy podczas planowania i przeprowadzania tych zmian, bo czekają już kolejne projekty do zrealizowania!


Tutaj link do mojego modelu tapety: https://tapetujemy.pl/p/1596/60322/tapeta-boras-tapeter-graceful-stories-7269-nocturne-graceful-stories-boras-tapeter-tapety-dekoracyjne.html

Link do sklepu: https://tapetujemy.pl

Zerknij także na pozostałe piękne wzory tapet marki Boras Tapeter: https://tapetujemy.pl/tapety-dekoracyjne/boras-tapeter


Post powstał we współpracy komercyjnej z marką Tapetujemy.pl


5.7.22

Ikea hack nr 2, czyli kolejna przeróbka słynnej komody Ivar

Ikea hack nr 2, czyli kolejna przeróbka słynnej komody Ivar


Przeróbki i zmiany to moje drugie imię. Wiadomo. A sosnowa szafka Ivar, pochodząca ze szwedzkiej "jaskini zła" aż się prosi żeby coś z nią pokombinować, co też uczyniłam. Zmiany te następowały stopniowo, wraz z pojawiającymi się kolejnymi pomysłami. Także być może efekt wciąż nie jest jeszcze ostateczny!



KROK PO KROKU...

Zacznijmy od tego, że to tak naprawdę półtorej szafki Ivar. Kiedyś kupiłam dwa komplety do mojego domowego biura, potem postanowiłam jedną szafkę (40 cm) wstawić do łazienki i tym sposobem aktualnie komoda składa się z dwóch niepełnych kompletów.
Dawno temu pobawiłam się ciemniejszą bejcą, potem dołożyliśmy toczone nóżki, a do tego doszły też ozdobne drewniane listewki, które przykleiliśmy na kleju montażowym. Fajnie wyszło, ale jednak ciągle mi czegoś brakowało. Kombinowałam co by tu jeszcze zmienić i wtedy na znanym portalu aukcyjnym natknęłam się na plecionkę rattanową. Stwierdziłam, że to może być strzał w dziesiątkę! Taka plecionka jest sprzedawana na Allegro, można ją kupić na metry. Przed montażem warto ją trochę zmoczyć w zimnej wodzie, wówczas staje się bardziej plastyczna. Jej dużym plusem jest to, że można ją również barwić (ja oczywiście użyłam bejcy).



Do montażu plecionki użyłam przezroczystej, dwustronnej taśmy montażowej. Uznałam, że nie będziemy wycinać otworów w drzwiczkach i po prostu przykleimy plecionkę bezpośrednio na nie. Trochę pójście na łatwiznę, ale efekt mnie zadowala, więc nie warto sobie dokładać pracy.




Ostatnim elementem tej metamorfozy była wymiana gałek. Kupiłam w Sinsay uchwyty drewniano-marmurowe za świetną cenę. Ten model okazał się być idealny do przerabianej komody.

Efekt tych działań bardzo mnie zadowala i w ten bardzo prosty, stosunkowo tani i szybki sposób ta sieciówkowa komoda zyskała zupełnie nowy, absolutnie wyjątkowy i niepowtarzalny wygląd. 

DODATKI

Jak wiadomo dodatki i detale mają moc. Komoda wyglądałaby łyso i nieciekawie gdyby nie kilka bibelotów, które jeszcze bardziej podkreśliły jej charakter. Przede wszystkim przepiękne, stylizowane lustro z Zara Home. Marzyło mi się od kilku miesięcy i bardzo się cieszę, że udało mi się je kupić. Podobnie jak ścienne świeczniki, które dorwałam na starociach. To wszystko tworzy mój ukochany, rustykalny klimat. Dobrą robotę zrobił też masywny wazon z H&M Home, a dzięki "barankowemu" fotelowi ze sklepu Depot kącik stał się przytulniejszy. Teraz chętnie będę tu zasiadać z kawą i książką. 





9.5.22

Stawiam na dobry sprzęt - oczyszczacz powietrza Roger 2 marki Stadler Form

Stawiam na dobry sprzęt - oczyszczacz powietrza Roger 2 marki Stadler Form

Witaj wiosno, witaj piękna pogodo! Niektórzy z nas mówią też "witaj alergio..". Ten piękny i bujny w przyrodzie czas niestety bywa mocno uciążliwy dla alergików. Najgorzej jeśli nawet w domowym zaciszu nie ma możliwości wytchnienia od uciążliwych objawów. Zimą męczy nas zanieczyszczone od smogu powietrze, a w ciepłe miesiące pyłki nie dają żyć... Świetnym rozwiązaniem na poprawę jakości powierza w domu jest jego oczyszczacz. Dziś chciałabym przedstawić taki sprzęt, czyli oczyszczacz powietrza Roger 2 szwajcarskiej marki Stadler Form.


Oczyszczacz prezentuje się bardzo zgrabnie i elegancko, jego gabaryty nie przytłoczą nawet niewielkiego pomieszczenia. Jest też lekki, wobec czego łatwo daje się przenosić. Zapewni on czyste powietrze w pomieszczeniu o powierzchni do 66 m2 (wymienia wówczas powietrze 3 razy na godzinę).
Roger 2 posiada dwa czujniki, dzięki którym stale monitoruje jakość powietrza i natychmiastowo wykrywa obecność drobnego pyłu, lotnych związków organicznych, pyłków, wirusów i bakterii. 
Nieprzyjemny zapach w domu? Roger 2 poradzi sobie również z tym problemem. Oczyszczacz sygnalizuje pogorszenie jakości powietrza poprzez zmianę koloru na wyświetlaczu (z niebieskiego oznaczającego dobrą jakość powietrza, poprzez pomarańczowy aż do koloru czerwonego, który wskazuje na złą jakość powietrza).



FILTRY

Oczyszczacz posiada filtr wstępny- jest to tekstylny, zmywalny filtr, który łatwo daje się czyścić (można go prać w delikatnym cyklu na zimno). Ma on za zadanie wyłapywanie większych cząsteczek zanieczyszczeń oraz kurzu. 
Sercem oczyszczacza jest Dual Filtr, czyli połączenie filtra HEPA H12 z filtrem węglowym. Filtr HEPA dzięki swojej wydajności usuwa z powietrza pyłki, alergeny, drobny pył, wirusy i bakterie, zaś filtr węglowy adsorbuje gazy i nieprzyjemne zapachy. 
Timer filtra wskazuje na konieczność jego wymiany.


STEROWANIE

Urządzenie posiada dotykowy panel sterowania. Obsługuje się bardzo łatwo i intuicyjnie. Dodatkowo po zainstalowaniu aplikacji Smart Life- Smart Living praca oczyszczacza i kontrola jakości powietrza są możliwe z poziomu telefonu. Z dodatkowych funkcji oczyszczacz posiada timer, który może być przydatny podczas jego użytkowania nocą. A skoro o nocy to warto wspomnieć również o nocnym trybie, który powoduje, że urządzenie pracuje niemal bezgłośnie, a ikony na wyświetlaczu gasną i nie przeszkadzają w spokojnym odpoczynku.

MOJA OPINIA

Oczyszczacz Roger 2 testuję na poddaszu od kilku tygodni, wobec czego udało mi się wypróbować go w różnych warunkach i okolicznościach. Na pochwałę zasługuje jego design- prosty, zgrabny i minimalistyczny. Nie mam problemu z jego przenoszeniem z sypialni do salonu (bo tam użytkuję oczyszczacz). Najczęściej korzystam z trybu automatycznego, który sam dostosowuje wydajność oczyszczania. W  trybie nocnym Roger 2 pracuje bardzo cichutko, na pierwszym biegu również, zaś pozostałe dwa tryby pracy słychać już mocniej. 

Oczyszczacz bardzo dobrze radzi sobie z eliminowaniem nieprzyjemnych zapachów, a po dłuższym użytkowaniu na filtrze wstępnym widać kurz i zebrane zanieczyszczenia, które łatwo można usunąć. Jeśli chodzi o filtrowanie bakterii, wirusów czy cząstek stałych to ufam wynikom przeprowadzonych badań laboratoryjnych (można o nich więcej przeczytać TU). Funkcja łączenia i sterowania poprzez aplikację w telefonie również działa bez zarzutu i pozwala na kontrolę jakości powietrza w czasie rzeczywistym. Uważam, że oczyszczacz powietrza Roger 2 świetnie się spisuje i spełnia swoje zadania wzorowo. Zdecydowanie mogę polecić ten sprzęt każdemu, komu zależy na zdrowym powietrzu w swoim domowym otoczeniu. Takie oczyszczone powietrze powoduje znacznie lepsze samopoczucie, niweluje objawy alergii i zwiększa odporność. Zdecydowanie warto zainteresować się tym tematem, wypróbować oczyszczacz powietrza w swoim otoczeniu i oddychać zdrowszym powietrzem. 


* Artykuł powstał we współpracy komercyjnej z marką Stadler Form: https://www.stadler-form.pl

Copyright © 2016 Nasze Poddasze , Blogger