Nie wiem dlaczego wcześniej nie napisałam nic o moim
pudrowym ulubieńcu! Dopiero teraz zorientowałam się, że ta recenzja leży
odłogiem…
Do zmatowienia i wykończenia makijażu codziennie używam
słynnego pudru bambusowego z Biochemii Urody. Obecne opakowanie jest trzecim z
kolei i na pewno zamówię następne.
Puder kosztuje na stronie BU 14,80 zł,kiedyś był sprzedawany w odkręcanych plastikowych
pojemnikach i przesypywałam go do pudełeczek po pudrach sypkich innych firm, a
teraz przychodzi do nas w klasycznym opakowaniu z sitkiem.
Sam puder ma bardzo prosty i naturalny skład:
Bambusa Arundinacea Stem Extract (100%), czyli ekstrakt z wnętrza łodygi bambusa i nic więcej
:-)
Puder ma postać białego proszku, jest bezzapachowy. Podczas
nakładania pyli dość solidnie i przez to kuleje jego wydajność.
Kolor jest biały, ale puder nie bieli naszej twarzy (chociaż
przyznaję, że trochę ją rozjaśnia i po czasie stapia się ze skórą, stając się
całkowicie transparentny).
Produkt matuje doskonale moją tłustą cerę i faktycznie jest
to efekt typowo płaskiego matu, ale coś za coś…
Miałam do czynienia już z wieloma pudrami i tylko bambusowy
puder z BU (no i puder fiksujący z Kryolanu, ale różnica cenowa jest ogromna)
radzi sobie naprawdę dobrze z moją cerą i co równie ważne- nie ciemnieje na
twarzy.
Producent pisze, że produkt działa antybakteryjnie i
łagodząco, więc nadaje się również do cery trądzikowej, problematycznej i
ułatwia gojenie zmian skórnych. Nie mam na szczęście takich problemów i nie
mogę potwierdzić tych informacji, ale stwierdzam na pewno, że jest
niekomedogenny i nie powoduje zapychania porów skóry.
Dodam jeszcze, że znakomicie współgra z podkładami i kremami
BB. Nie muszę go reaplikować w ciągu dnia i co chwila zerkać w lusterko, by
sprawdzić błyszczenie w strefie T.